Życie jest ważniejsze...

Co mówi nauka na bezkrwawe operacje filipińskich szamanów (10 620)

żeby spotkać filipińskich szamanów (znaczy uzdrowicieli, na Filipinach jest katolicyzm więc nie ma szamanów, są uzdrowiciele) pojechałem na wyspę Siquijor (sikihor), najpierw na południowy koniec wyspy Cebu, później do Dumaguete, a stamtąd promem na wyspę.

Sama wyspa jest niezwykle malownicza. Z gór rozciąga się piękny widok, w lesie (palmowym) jest super mikroklimat. Są - co prawda niewiele, ale są - piaszczyste plaże i piasek jest rzeczywiście niemal biały.

Siquijor to wyspa nawiedzona, pełna duchów. Tak twierdzą Filipińczycy. I jest to wyspa szamanów. I prawdę mówiąc nie wiem dlaczego, szamani są na całych Filipinach, a na Siquijor wcale ich nie ma wielu, na palcach jednej ręki by można zliczyć. Na wyspie są góry (taki Beskid Niski, z tą różnicą, że zamiast sosen są palmy, a do morza jest 15 minut drogi) i tam właśnie należy szukać szamana. A ci są różni i z grubsza można ich podzielić na dwie grupy. Pierwsza to ludowe zielarki lub zielarze. I ich wiedza o leczniczych roślinach jest imponująca. Oczywiście zazwyczaj szaman ma swojego ducha opiekuna, który go prowadzi, uczy i stawia diagnozy. A czasem nie ma. A innym razem ma, ale o tym nie wspomina.

Oprócz ziół stosują też masaże i co ciekawe ponoć nawet złamania leczą masażem... Skutecznie.

No, ale zielarstwo to nic nadzwyczajnego. Jest obecne we wszystkich kulturach, zajmują się nim nawet katoliccy duchowni. Zioła są skuteczne, jednak trzeb je pić/jeść bardzo długo bo działają powoli. W Chinach lekarz medycyny tradycyjnej zaplanował mi kurację na dwa lata... I pewnie o ziołach i świętych roślinach jeszcze napiszę, jednak dziś chcę się skoncentrować na filipińskich uzdrowicielach duchowych.

Bo drugą grupą są właśnie uzdrowiciele duchowi, którzy między innymi przeprowadzają słynne bezkrwawe operacje. Taki szaman na Siquijor był jeden, ale wyjechał do Manili i teraz nie ma, tak więc spotkać mi się go nie udało, ale mam nadzieję że z czasem i do tego dojdzie.

Filmy dokumentalne i bezkrwawych operacjach widziałem już lata temu. Były pokazywane w telewizji, są dostępne w sieci. Z grubsza wygląda to tak, że szaman wkłada ręce w człowieka, dosłownie. Wyjmuje jakiś narząd, później go wkłada, ściera krew i nie ma śladu. Czasem wkłada szmatkę w piersi, wyjmuje z brzucha. Wrażenie to robi niesamowite. Operowany nic nie czuje.

Operacje te stały się przedmiotem badań naukowych. Czasem jest to spektakl iluzjonistyczny. Szaman ma ukrytą w dłoni ampułkę z krwią i na zasadzie placebo przekonuje pacjenta, że właśnie wyjął mu guza, albo po prostu chorobę. A placebo ma skuteczność porównywalną z prawdziwym lekiem, więc także ten teatr po prostu działa.

Jednakże czasem wszystko się dzieje naprawdę. I generalnie naukowcy nie wiedzą jak się dzieje to co się dzieje. Szaman naprawdę wkłada ręce w człowieka i później nie ma śladu. Jakąś próbą wyjaśnienia tego fenomenu jest rozdzielanie wiązań atomowych skóry i tkanek bioenergią emitowaną z dłoni. Jednak choć bioenergia jest naukowo udowodniona (choćby przez zdjęcia kirlianowskie czy całą gałąź nauki - kinezjologię) to w moim przekonaniu operacje te nie zostały wyjaśnione naukowo wcale. Można oczywiście stwierdzić, że to wszystko oszustwo, a jeśli fakty przeczą tej tezie to tym gorzej dla faktów, ale tak sobie myślę, że pora wydorośleć i przestać wyśmiewać wszystko czego się nie rozumie.

Jak powiedział Frank Zappa:

Umysł jest jak spadochron, nie działa kiedy nie jest otwarty.

Naturalnie z duchowej perspektywy operacje te nietrudno wyjaśnić. Dzieją się na podobnej zasadzie co chirurgia fantomowa czy uzdrowienia dokonywane przez słynnego Brazylijczyka Jana od Boga (choć tu akurat proweniencja jest demoniczna raczej). Jest to jednak temat na inny artykuł.
 

© 2017-2023   Jan Syski // wszystkie prawa zastrzeżone