Życie jest ważniejsze...

Jak rozpoznać sektę (1 265)

Kościoły (związki wyznaniowe) są w Polsce legalne, sekty nie. Problem polega na tym, że oficjalnie nie bardzo wiadomo jak odróżnić jedno od drugiego. A to takie proste jest przecież…

Samo słowo sekta jest zupełnie niewinne i oznacza po prostu stronnictwo, grupę ludzi, którzy mają wspólny pogląd pochodzący od wspólnego nauczyciela. Jednak w takim ujęciu sektą będą na przykład wszyscy studenci w czasie sesji… w judaizmie rabinicznym formalnie mówi się o różnych sektach.

Słowo sekta oznacza stronnictwo, grupę ludzi, którzy mają wspólny pogląd pochodzący od wspólnego nauczyciela. I nie jest nacechowane pejoratywnie. 

Zazwyczaj w Polsce uznaje się definicję Dominikańskiego Centrum Informacji o Nowych Ruchach Religijnych i Sektach co jest zabawne z kilku powodów. Po pierwsze Dominikanie prowadzą listę, ale jak sami przyznają to, że ktoś na tej liście jest nie znaczy, że to sekta, a jak go nie ma to nie znaczy, że sektą nie jest. To po co taka lista? Wiadomo po co… A po drugie zakon „bożych psów” (domini canis) założył w XIII wieku Dominik Guzmán do walki z herezją – tak powstała inkwizycja. To trochę tak jakby pytać herszta jednego gangu jak definiuje przestępczość na przykładzie gangów konkurencyjnych.

Ciekawe jak Świadkowie Jehowy czy innego Hare Kriszna albo Falun Gong definiują sektę…

„Tradycyjna” definicja mówi, że sekta to grupa religijna inna niż tradycyjne kościoły. Czyli wystarczy, że sekta trwała dość długo, wrasta w tradycję i ziuuu sekty już nie ma, jest kościół.

Dokumenty państwowe (w tym UE) jasno mówią tylko, że są bezradne w sprawie zdefiniowania zagadnienia. Najbardziej rozrywkowy w tym zakresie jest Raport O Niektórych Zjawiskach Związanych z Działalnością Sekt w Polsce w którym można przeczytać mnóstwo różnych rzeczy o sektach, ale nie to czym jest sekta i jak ją rozpoznać. Występuje tam co prawda informacja o zakazie stworzenia stowarzyszeń, do których przynależność jest obowiązkowa (z czego można mniemać, że sekta jest takim właśnie stowarzyszeniem), ale oczywiście jest masa sekt, które formalnie nie mają obowiązku przynależności.

 

Tymczasem sprawa jest bardzo prosta.

Pamiętacie bajkę o nagim królu? A pamiętacie Atlas Chmur Wachowskich? Tam Lud Doliny pyta profetkę jak to się dzieje, że ich łodzie tak cicho mkną przez fale. Ona odpowiada, że to przez zimną fuzję jądrową. I wszyscy na to – aha, no tak, zimna fuzja jądrowa. Nikt nie zapytał co to takiego nie chcąc wyjść na durnia.

Sekta to zorganizowana grupa osób, mająca jakiegoś nauczyciela, mistrza (z sanskrytu guru) który ze swej wiedzy czy mądrości udziela ludowi. Ale to jeszcze nie koniec definicji, bo spełnia ją każda grupa ćwiczeniowa na każdym Uniwersytecie. Spełniają harcerze, strażacy, a nawet przedszkola.

W sekcie występuje jeszcze pranie mózgu. Z własnym zdaniem jest tam jak z Fordem typu T. Można było go kupić w każdym kolorze, pod warunkiem, że był to kolor czarny. W skrócie można mieć własne zdanie pod warunkiem, że takie samo jak ma sekta – bo już nawet nie guru, który może już nie żyć, albo którego poglądy nie są (już) zgodne z tym czego naucza współczesny „zarząd”.

I rzecz najważniejsza – członkowie sekty doskonale znają swoją doktrynę (albo może część z nich, bo pewnie większość wie ledwie coś), ale nie potrafią jej wyjaśnić. Znają na pamięć. I im odpowiedź na dowolne pytanie jest bardziej od czapy tym jest to większy dowód na ezoteryczność zagadnienia, którego profan skumać nie ma szans. Niezbadane są wyroki itd… Co? Nie rozumiesz, nie czujesz sercem czym jest matryca diamentowa rzeczywistości? Nie zrozumiesz zdania, że hakuna matata jego bęc? Bo jakbyś żył życiem przepełnionym różowym światłem wzniosłych dusz i otworzył się na miłość [tu wpisać dowolne bóstwo albo guru] to byłoby dla Ciebie jasne, że trzeba chronić życie białych myszy i mordować szare.

Tutaj tylko te myszy zmyśliłem, reszta to cytaty.

 

Chcesz rozpoznać czy to sekta? Zadaj pytania. Ludziom, mistrzom, guru (guremu? gurowi?) – wszystko jedno. Jeśli dostaniesz cytat z jakiegoś dzieła mistrza, zapytaj co to dokładnie znaczy i jak wpływa na życie. Nie otrzymasz odpowiedzi innej niż na przykład „diamentowa matryca życia nie wpisuje się DNA żyta więc to dowód, że żyto było zmodyfikowane”. Tu się możesz żachnąć, że akurat ta odmiana rośnie niezmiennie prawie od 19.000 lat, a zmieniła się sama bo się klimat zmieniał, ale to nie szkodzi bo: „została zmienia na pozafizycznym poziomie” przez „upadłe anioły”, ale – będziesz dochodzić – co to znaczy konkretnie ten poziom i ten wpływ i skąd to wiadomo i usłyszysz, że „diamentowa matryca życia nie wpisuje się DNA ziarna”. A to jest tautologia. A dla nich nauka.

Potem jeszcze usłyszysz, że ktoś miał wizję żyta dwa lata temu podczas głębokiej medytacji i tam padał deszcz gdy na dworze sucho jakby i jest to niezawodny dowód na to, że „coś” się z żytem dzieje. I po co się dzieje? Żeby szkodzić. Głównie członkom sekty.

Podany przykład celowo jest absurdalny – wiadomo dzięki przerysowaniom lepiej widać zjawiska – ale problem polega na tym, że nie wymyśliłem tu NICZEGO tylko żyto występuje w zastępstwie…

Jeśli organizacja jakaś składa się z ludzi, którzy łykają jak gęsi groch to co mówią ludzie z górnych szczebli, a potem wplatają części wypowiedzi tworząc składanki różnych idei składając brednie w piramidy bzdur, ale o tak świętych nazwach jak „kryształowa matryca życia”, „zmanipulowany Ciąg Fibonacciego”, „Vesica Piscis jest pułapką na światło”, „Kalafiory”, „a czarne skarpetki w niedzielę poprzez rezonans magnetyczny wchodzą w wibrację koloru czarnego i energii niedzieli powodują spóźnione niesienie się kur, a w miesiące przestępne z pełnią w pierwszej połowie – pomór świń”. Te skarpetki wymyśliłem, bo nie chce mi się szukać przykładów z życia, ale tak to wygląda. Wszędzie. No i to to właśnie jest sekta.

A więc sekta to zorganizowana głupota, która pierze mózgi żeby ludzie bez względu na cenę bronili wspólnych nauk i organizacji jako takiej. Nierzadko robią sobie krzywdę i nierzadko uzależniają (uzależniani są) od organizacji i wyjście z niej jest tak trudne. No bo odchodząc odwracasz się od Boga/boga/rodziny/mistrza/zbawienia itd.

Jeśli ktoś zapyta czy się dopyta czy zwróci uwagę na błąd już nawet nie tyle logiczny co sprzeczność tezy pierwszej z drugą, zostanie uznany za wroga, szatana (bez kompletnie znajomości terminu i idei szatana), tak że równie dobrze mógłby zostać określony ognistym bławatkiem, albo dżdżownicą z moczarów.

A więc zorganizowana głupota, zespół osób, które na wszystko mają odpowiedź z pamięci, ale nigdy z mózgu. Władają tylko aksjomatami, które są trwalsze od samego, wydawałoby się, boga i nikt nigdy ich nie kwestionuje, ani nawet się o nie nie dopytuje. Każdy kto się wyłamie zostaje odrzucony, resocjalizowany, a jak to się nie powiedzie, usunięty ze wspólnoty. A jak są aksjomaty sprzeczne ze sobą na wzajem to nawet lepiej – jest większa przestrzeń na mistykę…

W rozmowach, które prowadzę z reprezentantami różnych sekt, prawie zawsze padają moje ulubione słowa i zwroty: tak ma być, bo bóg tak chciał. Tak ma być, to wynika z tradycji. Tak ma być bo tak mówi Guru. I wreszcie numer jeden w mim rankingu: Tak ma być, mamy odcinać krowom ogony, żeby były szczęśliwsze bo tydzień temu w medytacji ukazała mi się pszczoła i skarżyła na bycie odpędzają od krowiego zadu. A była taka pogodna taka radosna, spokojna, jakby z nirvany wyjęta. Te pszczołę też zmyśliłem, ale przykładu już nie…


Po krótkim treningu już po kilku minutach rozmowy poznasz sektę. Odpowiedzi będą krótkie i kategoryczne, nie odwołujące się do uzgodnionej rzeczywistość (Mindell) jak na przykład mam w szafie pióro anioła i ono dziś spadło, czyli rząd robi źle. Albo na pytanie czy jogurt jest zdrowy otrzymasz odpowiedź „matryca diamentowa”. Albo ‚Hakuna Matata” – pod względem wartości komunikacyjnej zbieżne. A akurat hakuna chyba lepsza, bo większą wspólnotę można zbudować.


Jeszcze jedno – sekta nie musi być „zorganizowana” w sposób formalny rzecz jasna.

© 2017-2023   Jan Syski // wszystkie prawa zastrzeżone