Życie jest ważniejsze...

Kto zabił Łazarza? (2 757)

Zapędziłem się trochę w tematykę pism (w ten czy inny sposób świętych), ale jest to potrzebne, bo ważny jest kontekst... A to właśnie w pismach można dziś najłatwiej odnaleźć ukrytą wiedzę tajemną. Jeśli się ma klucz naturalnie... Z innymi przekazami jak wiemy jest kłopot.

O Marii Magdalenie, o której już odrobinę wspomniałem, a która była jedną z ważniejszych, a może najważniejszą postacią wokół Jezusa, jeszcze nie raz napiszę. Dziś natomiast o jej bracie Łazarzu przez pryzmat Levitikonu, do którego też nie raz powrócę, bo to księga niezwykle istotna w naszej tradycji i niemal zupełnie nieznana. Ale uwaga - Levitikony są co najmniej trzy... Napiszę o tym kiedyś zapewne. Jeśli nie jest zaznaczone inaczej odnoszę się do księgi, którą tłumaczyłem - świętej księgi Johannitów.

Otóż czytamy w Levitikonie (por. ewangelia Jana 11.6), że na wieść o chorobie Łazarza:

Jezus wówczas kochał Martę i jej siostrę, i Łazarza. Tak więc gdy usłyszał, że on choruje to został dwa dni dłużej w miejscu, w którym był.

Skoro kochał i dowiedział się o poważnej chorobie dlaczego nie pospieszył od razu? żadne pismo nie wspominana bezpośrednio, by istniał jakiś ważki powód. Więc dlaczego? I tu przydaje się kontekst. Sytuacja nabiera sensu, jeśli chodziło o śmierć rytualną i ważne było, żeby przybył odpowiedniego dnia - po trzech dniach w grobie. Nasz przyjaciel Łazarz pogrążył się we śnie; ale pójdę to może go obudzę. I wyrusza do Betanii, gdzie wielu żydów przyszło do Marty i Marii by pocieszyć je zajmujące się bratem. "Zajmujące się" - podkreślam.

Marta więc, gdy usłyszała, że Jezus nadchodzi, wyszła by go spotkać, ale Maria została w domu.

Dlaczego Maria została w domu? Marta idzie do Marii i mówi jej po cichu („w sekrecie”), że Mistrz ją wzywa i Maria spieszy do Jezusa. Niektórzy badacza uważają to za dowód ich małżeństwa. Maria musiała poczekać aż mąż ją wezwie, nie mogła pójść sama. Idą następnie do grobu, a żydzi mówią, że przecież Jezus, który „otworzył oczy ślepcowi” mógł (dosłownie) „zachować go od umierania” - zwrot ten jest ważny, o czym za chwilę. Jezus jest poruszony, zapłakał i kazał odsunąć kamień czyli otworzyć grób. Mówi „Łazarzu wyjdź”, a dosłownie „pójdź na przód”, który to zwrot też ma znaczenie. Łazarz wychodzi z grobu, pozawijany w chusty i związany, Jezus mówi ludziom, żeby go rozwiązali i wypuścili (które to słowo też jest ważne).

No i tu mamy nie lada dylemat. Bo o czym naprawdę opowiada ten fragment? Otóż żydzi mieli w zwyczaju, że jak ktoś solidnie zawinił w sprawach religijnych to zostawał uznany za chorego, odbywał się w jakiejś formie sąd nad nim i następnie zostawał uznany za zmarłego (dla wspólnoty) i był grzebany żywcem na trzy dni z całym ceremoniałem pochówku czyli owijaniem głowy chustą, wiązaniem rąk i nóg, żałobą rodziny itd. Jeśli kapłan (Levita) uznał, że warto dać mu szansę to go „wskrzeszał” po tym czasie, winowajca był wypuszczany i żył dalej dosłownie i symbolicznie. A jeśli szansy nie dostał to już w tym grobie zostawał, pochowany już przecież był, żałoba się odbyła i koniec (znów dosłownie i symbolicznie...). Według niektórych badaczy o takiej ceremonii czytamy w księdze.

No ale Jezus nie był formalnie kapłanem, a przynajmniej nie był za kapłana uznawany przez żydów. Właściwie mógł nim być - po kądzieli pochodził przecież z rodu kapłańskiego, a kapłaństwo było dziedziczne w rodzie Levitów, zaś u żydów dziedziczyło się po matce (żydem jest ten, kto ma matkę żydówkę etc. ze względu na mitochondrialne DNA). Ale formalnie nie był i w myśl prawa nie mógł „ożywić” Łazarza, nie wolno mu było, nie miał prawa. Był rabinem, czyli nauczycielem, mistrzem duchowym (a także esseńczykiem, nazorejczykiem, uzdrowicielem i zapewne kapłanem egipskim), ale kapłanem izraelskim formalnie nie. Widać więc, że miał nie lada mir u żydów bo mimo to „usunęli kamień” na polecenie Jezusa i „wypuścili” Łazarza, przywrócili do społeczności (do żywych). Polecenia, którego nie miał prawa wydać. To oczywiście dodatkowo rozwścieczyło faryzeuszy. I to, że „ożywił” Łazarza, ale bardziej chyba to, że żydzi go posłuchali. Wiemy niemal na pewno, że cały ten rozdział jest mocno przeredagowany, zapewne jeszcze na polecenie Konstantyna i z rytuału, zwyczaju religijnego sztucznie zrobiono wydarzenie ponadnaturalne, by odsunąć Jezusa od „zwyczajnych ludzi” podkreślając jego boskość. Tej boskości mu nie odmawiam oczywiście, ale przychylam się do opinii, że Łazarz nie umarł w sensie dosłownym tylko rytualnym (duchowym). Zresztą ta symboliczna „choroba” Łazarza mogła mieć związek z naukami Jezusa, bo jak wiemy z tradycji ezoterycznej Łazarz był uczniem aktywnym i miał duże szanse podpaść kapłanom. Został w końcu jednym z (kanonicznych) ewangelistów...

Trzeba też wspomnieć o rytuale egipskim, który trwał trzy i pół dnia (czy dlatego Łazarz w grobie jest raz trzy dni, a innym razem cztery?). Rytuał polegał na doprowadzeniu ucznia przez mistrza do stanu pozornej śmierci, w tym czasie wędrował on po światach subtelnych poznając bogów, a kiedy zostawał obudzony, wstawał jako człowiek oświecony, jako ten, który wie, który zna prawdę. Czy to właśnie opisuje ten rozdział? Czy Łazarz, Jan, uczeń, którego Jezus miłował, któremu później dał pieczę nad ezoterycznym chrześcijaństwem przechodził taki rytuał? I koniecznie trzeba wspomnieć o Słońcu spędzającym trzy dni w grobie, zanim zmartwychwstanie 25 grudnia, ale o tym dopiero opowiem.

Ponieważ wiele osób widziało to zajście, niektórzy donieśli Faryzeuszom, że Jezus zrobił coś, czego nie miał prawa robić, złamał więc Prawo itd. Sprawa jest poważna, zagrożona jest pozycja kapłanów, wspólnota religijna itd. Jezus nie dość, że esseńczyk to jeszcze robi rzeczy, które zarezerwowane są dla kapłanów (Levitów) i co gorsza lud go słucha...

Przy okazji warto wspomnieć, że ten epizod występuje wyłącznie w ewangelii Jana. Nie ma go w synoptycznych w ogóle. Tak jak wesela w Kanie... No i jest jeszcze w sekretnej części ewangelii Marka. Tam opis jest bogatszy - 10 dni później Łazarz idzie do Jezusa w rytualnej szacie na całą noc co wygląda na opis jakiegoś rytuału czy wtajemniczenia. Zupełnie jak u Egipcjan.

© 2017-2023   Jan Syski // wszystkie prawa zastrzeżone