Życie jest ważniejsze...

Przebudzenie, iluzja, stworzenie świata - wszystko nie tak... (171)

Według wszystkich religii samaelickich świat został stworzony przez Boga w sześć dni, a siódmego Bóg odpoczywał. Jest to opisane w Genesis czyli w Księdze Rodzaju. Stąd mamy siedmiotygodniowy tydzień i kwestią dyskusyjną jest to, który dzień jest święty – sobota czy niedziela (dzień Saturna czy Słońca). Ale (oczywiście) różne kultury miały różną organizację kalendarza i inny zestaw, a nawet liczbę dni w tygodniu.

No i nie wspominając już o tym, że zanim powstało światła, niebo i ziemia nie było jak odmierzać dni...

Prawda jest jednak nieco inna. Po pierwsze sumeryjski epos o stworzeniu został spisany na siedmiu tabliczkach. Poza tym w starożytności ludzi byli świadomi istnienia siedmiu planet. Tych, które widać jako wyraźne ciała niebieskie gołym okiem w tym Słońce i Księżyc (oraz Merkury, Wenus, Mars, Jowisz i Saturn).

Poza tym to nie Bóg stworzył świat. Albo przynajmniej nie ten, o którym myślisz...

Co jednak było wcześniej? I kim jest samaelicki (judaistyczny, chrześcijański i muzułmański) Bóg?

Według tradycji gnostyckiej Bóg Izraela wcale nie jest największy. Jest jedynie nieudolnym demiurgiem, stwórcą owszem, ale wyłącznie świata materialnego. Który to świat, ze względu na pychę i niedoskonałość, stwórcy jest jaki jest – pełen cierpienia, bólu, nieszczęść, klęsk, niezgody i wszelkiej niedoskonałości.

Demiurg, Samael, Yaldaboath nie tylko jest (czy był) nieudolny i zarozumiały, ale w ogóle generalnie zły, złośliwy, mściwy itd. Że wspomnę tylko choćby Sodomę i karanie do siódmego pokolenia. Choć przyznać trzeba, że akurat ten zwrot ma też inne znaczenie.

Demiurg zrobił co umiał. Bo nie jest wcale wszechmocny. Stworzył świat, w którym trwa nieustanna walka światła i mroku. Wieczny dualny podział.

Według mitu gnostyckiego Pełnia, Jednia, Pleroma, Monada wyemanował/a („tam” nie ma dualności, więc żaden zaimek nie pasuje) z siebie różne eony (reprezentacje, aspekty boskiej istoty) w tym Mądrość czyli Sofię. Sofia, chciała być ja Ojciec/Matka, poznać Pleromę i chciała coś stworzyć. Ale, nie jest doskonała, więc nie wyszło jej to dobrze. Tak narodził się  Yaldaboath, przedstawiany między innymi jako wąż (przebiegłość i oszustwo) z głową lwa (arigancja). Sofia próbowała ukryć ten fakt i Yaldaboath został odizolowany.

Yaldaboath, demiurg (rzemieślnik, twórca), który nie był świadomy swojego pochodzenia uznał się (i ogłosił) jedynym, najwyższym bogiem. I jak umiał stworzył nasz świat. Taki jaki jest. Będący w gruncie rzeczy iluzją, zasłoną. Demiurg jest z istoty swej zły i więzi nas w tym swoim świecie – więzieniu, o którym nawet nie wiemy, że w nim jesteśmy. Bo demiurg robi to może, by nas duchowo niewolić, żeby tę wiedzę przed nami ukryć. Żeby nie dopuścić do nas wiedzy o naszej boskiej naturze. Jesteśmy wszak okruchami boskości uwięzionymi w materii.

„Samaelu zgrzeszyłeś przeciwko pełni” (Hipostaza Archontów).

Ale Yaldaboath sam wierzy we własną wielkość, sprawiedliwość i wszechmocność.

We władaniu i pilnowaniu (gnębieniu) dusz (czym jest dusza kiedy indziej) pomagają mu stworzeni przezeń archonci (władcy). Ich zadaniem jest utrzymywanie ludzi w iluzji i ignorancji.

Gnostycy uważali/uważają, że  Yaldaboathowi można uciec i to powinien być, czy jest, prawdziwy cel naszego tutaj życia. Aby tego dokonać trzeba po pierwsze zdobyć wiedzę na temat Pleromy, na temat naszej prawdziwej istoty. Trzeba się duchowo przebudzić.

O archontach jeszcze napiszę.


Korzystałem z materiałów Esoteric Quardian i bilbioteki tekstów Nag Hammadi

© 2017-2023   Jan Syski // wszystkie prawa zastrzeżone