Życie jest ważniejsze...

Wojna z narkotykami to błąd - o uzależnianiach i iluzji rozdzielenia czyli jak pomóc skutecznie (2 454)

Ludzie są „skonstruowani” do życia w grupie. Potrzebujemy siebie nawzajem. Separacja jest złudzeniem. Tymczasem nasza cywilizacja wiedzie nas ku samotności czego jedną z konsekwencji są uzależnienia. Choćby od cukru, który uzależnia cztery razy mocniej niż heroina i który jest substytutem matczynej miłości. A także jedną z przyczyn licznych chorób od otyłości i cukrzycy zaczynając.

Gdzieś tam w samej głębi naszej istoty o tym pamiętamy i wiedza ta „wydostaje” się na powierzchnię wywierając wpływ na całe nasze życie. Zostawię dywagacje na temat dlaczego tak się dzieje, komu na tym zależy itd. Nie jest to temat moich rozważań.

Jest taka opowieść, którą słyszałem od kabalistów i od buddystów, a zapewne także w innych ścieżkach jest obecna. Oto przy wielkim kotle z dobrą i pożywną zupą siedzą ludzie. Każdy ma na krótkim łańcuchu przykutą do nadgarstka łyżkę na bardzo długim trzonku. I udzie ci umierają z głodu, bo nie ma możliwości by trafili tą łyżką do ust. Jest za długa. I ludzie ci umrą z głodu jeśli nie skonstatują, że mogą nakarmić kogoś siedzącego naprzeciw. A on może nakarmić ich.

Od stu lat narkotyki są zabronione. A co za tym idzie penalizowane. Czyli osoba uzależniona nie tylko jest stygmatyzowana, ale także karana w nadziei, że strach przed karą pomoże uniknąć nałogu.

Problem polega na tym, że niemal wszystko co sądzimy (formalnie, publicznie) o uzależnieniach jest błędne. „Wiemy”, że regularne przyjmowanie jakiegoś narkotyku powoduje uzależnienie. Tak zwane chemiczne czy biologiczne, Znaczy to dokładnie tyle, że ciało zaczyna potrzebować tego środka chemicznego i bez niego cierpi.

Jednak, jak zauważa Johann Hari w swoim wystąpieniu na TED, ofiarom wypadków podawana jest w szpitalach w dużych ilościach i przez dość długi czas diamorfina. Czyli heroina w czystej postaci. Zatem idąc tokiem rozumowania, który uważamy za słuszny, każdy pacjent powinien uzależnić się od heroiny. Ale... tak się nie dzieje.

Sztandarowym doświadczeniem, na którym nauka opiera swój/nasz pogląd na temat uzależnień jest eksperyment ze szczurem w klatce, który ma do dyspozycji dwa dyspozytory z wodą. W jednym jest czysta woda, w drugim woda z heroiną. Szczur zawsze wybiera ten z heroiną. Ponadto robi to kompulsywnie i pije tej wody za dużo, przedawkowuje.

Ale... W latach 70. prof. Bruce Alexander zauważył, że klatka jest pusta. Szczur nie ma kompletnie nic do roboty. Zbudował więc „rats heaven” czyli klatkę, w której szczur miał mnóstwo rzeczy do roboty, zabawki, żywność, towarzystwo innych szczurów, a więc okazje do socjalizacji i sexu. Okazało się, że w tym środowisku szczur niemal nigdy nie wybierał heroiny. Nie pił kompulsywnie i nie pił nadmiernie.

Może jednak ludzie za bardzo różnią się od szczurów, może u nas wszystko działa inaczej. Ale... w tym samym czasie prowadzony był inny „eksperyment”, na ludziach - wojna w Wietnamie. Dwadzieścia procent żołnierzy przyjmowało duże ilości heroiny w tym czasie. Sprawa była wówczas głośna i lekarze, media, społeczeństwo - wszyscy się obawiali, że te setki tysięcy młodych ludzi wróci jako narkomani i ulice Stanów Zjednoczonych wypełnią się ćpunami. Tymczasem 95% tych osób po powrocie po prost przestała brać narkotyki. Z dnia na dzień. Z punktu widzenia teorii o uzależnieniu chemicznym to niemożliwe. Ale... to fakt.

Prof. Alexander zadał wówczas pytanie - może uzależnienie to nie jest kwestia chemii, tylko „klatki”, a więc adaptacji do środowiska. Idąc dalej tym tropem inny profesor Peter Cohen z Holandii zaproponował by przestać nazywać to zjawisko uzależnieniem, a zacząć „więzią”, „uwiązaniem”.

Ludzie mają naturalną tendencję i potrzebę więzi. Jesteśmy istotami społecznymi. I jeśli z jakiegoś powodu tworzenie więzi nie jest możliwe znajdujemy zastępstwo, tworzymy więź z czymś co daje jakiekolwiek wrażenie ulgi - hazard, alkohol, kokaina, słodycze, zakupy... smartfony... Tworzymy więź z czymś bo taka jest nasza natura, bo to jest dla ludzi normalne.

Alkohol, w odróżnieniu od narkotyków, jest legalny. Każdy może kupić dowolną ilość wódki. Ale większość ludzi nie popada w uzależnienie. Bo ma zdrowe więzi. Ma ludzi, których kocha i którzy kochają jego, ma pracę, którą kocha, ma zdrowe związki, relacje z innymi ludźmi.

Fundamentem uzależnienia jest brak możliwości poradzenia sobie, udźwignięcia sytuacji we własnym życiu.

Bardzo często osoby uzależnione popadają w konflikt z prawem w ten czy inny sposób i trafiają do więzienia. Mają kartotekę, która uniemożliwia później tworzenie zdrowych więzi.

W roku 2000 Portugalia miała najgorszy wskaźnik uzależnień w Europie. 1% populacji był uzależniony od heroiny. Intensyfikowano wojnę z narkotykami. Coraz więcej osób trafiało do więzień problem narastał.

Do czasu, aż dr João Augusto Castel-Branco Goulão zaproponował radykalne rozwiązanie - depenalizację wszystkich narkotyków, od marihuany do cracku, z jednoczesnym przeznaczeniem wszystkich środków, które pochłaniała dotąd walka z narkotykami czyli odcinanie narkomanów od społeczeństwa na przywracania ich społeczeństwu, ponowne tworzenie więzi. Powstały ogromne programy tworzenia miejsc pracy dla uzależnionych i mikro pożyczki na zakładanie przez nich własnym, małych firm. Każdy kto zatrudnił osobę uzależnioną przez rok dostawał dofinansowanie połowy jej wynagrodzenia. Innymi słowy zadbano o to, by każdy uzależniony w Portugalii miał powód by wstać z łóżka rano. By miał szansę nawiązania nowych, zdrowych więzi.

Po piętnastu latach trwania tego programu problem narkomanii spadło o połowę (50%), tak samo jak zarażalność HIV. Niemal nikt w Portugalii teraz nie chce wracać do starego systemu.

Popularna na zachodzie i wynikająca z dobroci serca metoda „interwencji” polega z grubsza na tym, że zbiera się rodzina i przyjaciele osoby uzależnionej i zaczyna mu grozić, że jeśli się nie zmieni, jeśli nie zacznie zachowywać tak jak oni tego chcą, zostanie odcięta od tej społeczności. To implementacja metod „wojny z narkotykami” w życie jednostek.

A główną przyczyną uzależnień jest odłączenie, separacja. Dziś tworzymy społeczeństwo, które ma szanse na łączenie nieporównywalne z niczym w historii. Nowoczesne technologie dają nam możliwość „bycia w kontakcie” z każdym, wszędzie i zawsze. Ale... to fikcja. To rodzaj parodii prawdziwych relacji. Kiedy doświadczasz jakiegoś kryzysu okazuje się, że nikt z twoich „folołersów” z tweeter€™a nie spędzi z tobą nawet chwili, nikt z twoich „przyjaciół” na facebook€™u nie wypije z tobą herbaty i nie pomilczy chwilę. Do tego potrzebujesz prawdziwych, nie wirtualnych osób obecnych w twoim życiu.

Tak zwane prymitywne kultury doskonale o tym pamiętają. Na zuuluskich szamańskich metodać uzdrawiania opiera się cała terapia systemowa Berta Hellingera.

Bill McKibben, amerykański publicysta, zauważa, że w USA liczba osób na których Amerykanin może liczyć w sytuacji kryzysowej systematycznie spada od lat 50. gdy w tym samym czasie sukcesywnie rośnie powierzchnia jego mieszkania. Mamy więc coraz więcej miejsca dla przyjaciół, coraz lepsze metody komunikacji z nimi i coraz bardziej osamotnione społeczeństwo.

Bruce Alexander twierdzi, że powinniśmy przestać mówić o przywracaniu uzależnionych jednostek społeczeństwu, z zacząć o przywracaniu społeczeństwa/społeczności.

Trudno jest kochać osobę uzależnioną. Ale jeśli chcesz jej pomóc powinieneś zacieśniać więzy, nie rozluźniać. Być jak Portugalia. Kochać bez warunków. I mówić o tym, że się ją kocha bez względu na to co robi i w jakim jest stanie. Być do jej dyspozycji gdy cię potrzebuje, bo na tym polega miłość. Na zapobieganiu osamotnieniu. Kocham cię, nie jesteś sam. Przeciwieństwem uzależnienia nie jest trzeźwość. Jest nim więź.

Pora przestać walczyć z uzależnieniami. życie jest ważniejsze.

Źródło: TED

© 2017-2023   Jan Syski // wszystkie prawa zastrzeżone